Luty na Karaibach

maj 17, 2022 | Dziennik Kapitański

Luty upłynął na konserwacji jachtu oraz korzystaniu z uroków Martyniki. Na jachcie został Jerzy z bojowym zadaniem dokonania napraw i konserwacji oraz przygotowania jachtu do ruszenia dalej z początkiem marca. Nowe zawiasy do stołu w kokpicie zostały zamówione w połowie stycznia, majster od laminatu dograny, w międzyczasie okazało się, że padł główny ploter i sonic hub (umożliwiający puszczanie muzyki) – czas działać! W oznaczonym czasie meldujemy się w marinie Le Marin, gdzie okazało się, że gelcoat to max co się uda dziś zrobić, bo zawiasy nie doszły, magik od plotera nie dotrze i trzeba mu go dostarczyć do warsztatu… No tak. Nie dość, że Francja, to jeszcze Karaiby, trzeba uzbroić się w cierpliwość. Tydzień później zawiasów nadal nie ma, gelcoat nie skończony, majster od plotera podobno nie odbiera telefonów. Podobno, bo naprawy zostały zlecone dealerowi Benetau na Martynice. W związku z tym Jerzy rozpoczął codzienne pielgrzymki do biura – puk, puk – jak tam ploter, jak zawiasy, jak gelcoat? Ale to i tak drobiazg, bo koledzy z „Pielgrzyma” musieli ganiać się z „mechanikami” z MECANIQUE PLAISANCE, którzy nie przejawiali specjalnie zapału do zamontowania silnika, który został u nich zakupiony.

Tydzień kolędowania przynosi efekty – ploter zostaje naprawiony, sonic hub uruchomiony, majster od gelcoatu ustawiony na następny tydzień. W międzyczasie maintance silnika, windy kotwicznej, a ponton zyskuje nową, mahoniową, lakierowaną podłogę! Bogiem a prawdą, to nie było innego wyjścia, bo kupienie podłogi do pontonu graniczy z cudem, więc trzeba było pójść do stolarza, kupić deski, dociąć, przeszlifować i polakierować, żeby woda jej nie zniszczyła. Ale zawiasy do stołu dotarły do nas… w połowie marca.

W międzyczasie udaje się trochę ponurkować. Głównie solo, bo na jachcie są dwie butle a wiele dive spotów jest dostępnych, jeśli nie z jachtu, to z pontonu. Nurkowanie solo wymaga znacznie więcej uwagi, dokładności i planowania. Trzymania się założeń, nie szarżowania, bo w razie W nikt nie poratuje Cię powietrzem, nie pokaże drogi powrotnej  do jachtu. Nie mniej – daje dużo przyjemności, wolności pod wodą i poczucia, że w końcu nie jest się na wycieczce. Chyba będę musiał zrobić papier na wraki lub rescue.

diving day!